wtorek, 5 marca 2013

ROZDZIAŁ III

Rozdział  III

w trakcie modernizacji... :)




3 lata później.
Triple City.
Markus i  Weronika siedzieli przed holonetem czekając na połączenie. Mieli jeszcze trochę czasu.
Weronika denerwowała się.  Położyła lekko wilgotną dłoń na kolanie męża, podczas gdy On obserwował tętniące życiem miasto. Przez ogromną szybę nie docierały żadne odgłosy. Chromatyczne wieżowce jarzyły się w oddali, 
  Mężczyzna w starym zielonym swetrze stanął nagle przed nimi pod holonetem. 
Poprawił źle podwinięty lewy rękaw i spojrzał na swoich rozmówców.
- Dzień dobry państwu!hmmm.- chrząknął usłyszawszy swój nie do końca czysty głos.
- Przede wszystkim cieszę się, że mogę  was poznać, zarówno Ja, jak i moi współpracownicy chcemy podziękować za wsparcie  naszego delikatnego... przedsięwzięcia.- Uśmiechnął się i złożył ręce za plecami.
 Marcus i Weronica spojrzeli na siebie lekko zaskoczeni, jakby widok jaki zobaczyli nie do końca odpowiadał ich oczekiwaniom
.- Witamy Pana! Mamy nadzieję , że to jak pan nazwał... delikatne przedsięwzięcie zmierza we właściwym kierunku i ,że nasze  pieniądze, które wam przekazujemy sprawiają iż wkrótce stanie się czymś więcej niż przedsięwzięciem, panie...- Marcus zakończył w nadziei , że ów dziwny facet w sweterku przedstawi się.
-Tak,tak...- zaczął tamten spacerując w tę i z powrotem. Jego holograficzny obraz drgał lekko przy każdym ruchu lecz dla kogoś nie wiedzącego z czym ma do czynienia łatwo było go pomylić z żywym człowiekiem.
- Stanie się! O tak! Już nie długo. Puki co jednak lepiej nie rozmawiajmy o tym na oficjalnych kanałach.- Zatrzymał się w końcu a jego głos stał się odrobinę surowszy. Już nie wyglądał na znerwicowanego profesorka, coś w jego wyglądzie wystraszyło Weronikę.
- Zapewniam was, że wszystko jest na jak najlepszej drodze.- Spojrzał na Marcusa potem na nią
- Słucham. Co to jest za nie cierpiąca zwłoki sprawa dla , której ujawniliście swoją tożsamość?- potarł się delikatnie po brodzie w oczekiwaniu na odpowiedź.
Zanim którekolwiek z  rodziców odważyło się cokolwiek powiedzieć nastąpiła kilku sekundowa  przerwa
-Eee... No więc proszę pana- zaczęła pani Kapper.
- 3lata temu wysłaliśmy do Akademii w Georgetown naszego najmłodszego syna.- głos jej stawał się coraz bardziej pewny i silny.
- Tuż przed tym, Marcus- Zerknęła na swojego męża.- Przeprowadził z nim rozmowę stymulującą, zgodnie z waszymi zaleceniami. - wzięła głęboki wdech i wolno wypuściła powietrze przez pomalowane na czerwono usta.
- Chodzi nam o to-  wtrącił się Marcus, delikatnie podnosząc dłoń w stronę żony.
- Że on od tego czasu nic nie zrobił.  Nie chcemy go naciskać aby nie przestraszył się ani nie zraził do naszej sprawy, ale wydaje nam się że już nadszedł czas aby się przyłączył do naszego...- zastanowił się przez chwilę nad nazwą- ...stowarzyszenia.- 
 Jego żona siedząca obok kiwała potakująco głową a swoje drobne blade dłonie złożyła jak do modlitwy. Jak na swój wiek była jeszcze dość atrakcyjną 60-łatką. Czarna opięta spódnica przylegała do jej lekko okrągławego ciała a fryzura w koka odejmowała jej jeszcze kilka lat. Włosy miała ciemne i grube bez śladu siwizny. Odwrotnie  Marcus , który całą głowę miał już pokrytą srebrnymi włosami. Siedział wyprostowany w szarym uniformie przypominającym mundur wyglądając starzej niż w rzeczywistości.
- Wasz syn!!- zaczął od razu mężczyzna z holonetu twardym tonem.
- Nie jesteśmy pewni czy nadaje się do naszych działań, Skoro myśl, którą mu państwo zasugerowali ...hmm.- Chrząknął ponownie po czym wyjął ze spodni paczkę  papierosów. Włożył jednego do ust a papieros sam po sekundzie rozjaśnił się delikatnym żarem. 
- Przepraszam... - kontynuował wciągając głośno niebieski dym.
-  Nie wywołała u niego spodziewanej reakcji...-
 Weronikę zaczął wyraźnie już drażnić ten język tajemnic i spokojny ton mężczyzny. Wstała nagle obruszona.
- Jak to się nie nadaje??!!- rzekła twardo.- Nasz syn jest idealnym kandydatem do Ligi...
- Bez nazw!!!- przerwał jej natychmiast hologram głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Powiedziałem ,że nie jesteśmy pewni - kontynuował mężczyzna.
- Nasz specjalny...współpracownik stara się właśnie w tym momencie dotrzeć do niego- powiedział wyglądając na dumnego z siebie tajemniczy mężczyzna.
 -W naszym wydziale mamy kilka wolnych miejsc na które mógłby się nadawać, proszę się nie martwić!!- kończąc zerknął na ehanda.
 Trochę uspokojona już pani Kapper usiadła z powrotem obok męża
- W takim razie czekam na dalsze informacje z niecierpliwością,panie...- teraz ona spróbowała wydobyć jakąś informację o rozmówcy
-  Okizawa... mówcie mi dr.Okizawa- bąknął od niechcenia nie całkiem chyba szczerze mężczyzna. 
- Żegnam państwa , niestety wzywają mnie pilne sprawy- od czasu gdy zerknął na ehanda rzeczywiście zaczął się denerwować. 
Nie dał im się pożegnać z sobą. Jego projekcja holograficzna zniknęła równie szybko jak się  pojawiła kilka minut temu. Zostawiając  pustą ścianę na której delikatnie poruszały się pod wpływem wiatru tropikalne drzewa  cyfrowej tapety.
Marcus wstał z łóżka rozciągając ramiona na całą szerokość ich małej sypialni. Milczeli przez chwilę przyswajając sobie  rozmowę z dziwnym doktorem.
 - Chyba nie możemy nic więcej zrobić – w końcu powiedziała cicho Weronica- Spróbujemy się skontaktować z nimi za miesiąc może już będą wiedzieli a poza tym cały czas mamy informacje od Lindego.
- Marcus słuchał  krążąc powoli po małej „tropikalnej” sypialni swojej żony.
- Oczywiście musiał podać się w ciebie ty uparty ośle!- Weronika wciąż mówiła cichym głosem jakby bała się , że ktoś  może ją usłyszeć. Ojciec Lindego zatrzymał się, spojrzał na żonę i uśmiechnął się do niej z
zamyślonym wzrokiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz